Klimatyczna intryga. „Prawda nie krzywdzi”, Emil Szweda

Zacznę od sprostowania. Nie mogę być obiektywny z dwóch powodów. Po pierwsze, razem z Emilem Szwedą wspólnie ćwiczyliśmy warsztat w Szkole Pisania Powieści i miałem przyjemność obserwować, jak powstaje pierwsza (choć, z tego, co wiem – nie ostatnia) książka o przygodach Kornela Krausa. A po drugie – jakiż byłby pożytek z obiektywnej recenzji? Skoro więcCzytaj dalej „Klimatyczna intryga. „Prawda nie krzywdzi”, Emil Szweda”

Do dna: epilog

W świetle zachodzącego słońca, kładącego na nadbrzeżne łąki długie zrudziałe cienie, z wału przeciwpowodziowego stoczył się samochód Tomaszewskiego. Podkomisarz prowadził. Na miejscu pasażera siedziała Lena, która ani prośbą ani groźbą nie dała się nakłonić do pozostania w domu. Za policjantem, na tylnej kanapie, jechał ów młody asystent prokuratora, Żbikowski czy Żbiczyński – podkomisarz nie pamiętałCzytaj dalej „Do dna: epilog”

Do dna, Guślarz!

Tomaszewski nie dowierzał w to, co po powrocie opowiedziała mu Lena. Nie odzywała się przez całą drogę z tamtej nadwiślańskiej łąki do domu. Kiedy weszli do mieszkania, machinalnie zdjęła psu szelki i poszła do kuchni, żeby dać zwierzęciu kolację. Policjant wyszedł z łazienki i zastał żonę wgapiającą się w ścianę, z ręką ściskającą miarkę doCzytaj dalej „Do dna, Guślarz!”

Do dna, Kasieńko!

Schowana w przybrzeżnych zaroślach patrzyła, jak ludzie w czarnych mundurach otaczają łąkę żółtą taśmą. W niebieskim świetle syren widziała, że zbierają z łąki kości, które zostawiła sobie na następny dzień. Syknęła cicho pod nosem i zanurkowała. W niemal czarnej toni poruszała się z gracją wydry. Długimi białymi dłońmi zagarniała wodę, rwąc pod prąd – pozornieCzytaj dalej „Do dna, Kasieńko!”

Do dna, Lena!

Lena Tomaszewska zagwizdała głośno na psa, który zawieruszył się gdzieś w nadbrzeżnych szuwarach. Czekając na żółtego kundla, wyglądającego jak skrzyżowanie lisa z labradorem, rozwinęła rękawy koszuli. Nad rozległym wiślanym łęgiem podnosiła się wieczorna mgła, niosąc falę rzecznego chłodu i ciało Tomaszewskiej pokryło się gęsią skórką. Roztarła energicznie lodowate dłonie, żałując, że nie wzięła rękawiczek. NibyCzytaj dalej „Do dna, Lena!”

Do dna, Tomaszewski!

Mimo lejącego się z nieba skwaru, w prosektorium było nieprzyjemnie zimno. Ciężkie, lepkie powietrze śmierdziało zgnilizną, formaliną i śmiercią. Młody asystent prokuratora po raz kolejny wyrzucał sobie, że nie poszedł na aplikację radcowską. Mógłby teraz siedzieć wygodnie w klimatyzowanym gabinecie, pić mrożoną kawę i inkasować pokaźne pieniądze za poświadczanie umów czy testamentów. Ale nie! SprawiedliwościCzytaj dalej „Do dna, Tomaszewski!”

Do dna, Petrenko!

Kiedy Ołeh przyszedł do domu w przerwie między zajęciami, już czekali na schodach. Dwóch mężczyzn ubranych po cywilnemu stało pod drzwiami do mieszkania. Chłopak złapał się na tym, że w pierwszej chwili chciał uciekać, ale pomyślał, że właściwie nikomu nie zrobił nic złego. – Małopolska Komenda Policji, podkomisarz Tomaszewski – przedstawił się bełkotliwie pierwszy, poCzytaj dalej „Do dna, Petrenko!”

Do dna, Kudłaty!

W Krakowie ludzie od czasu do czasu ginęli. Tak już był ten świat skonstruowany. Jedni znajdowali się sami na drugim końcu kraju, innych wyławiano z Zakrzówka, a jeszcze innych wiślany prąd znosił na Dąbie. Jednak myśląc o nieobecności swojego współlokatora, która trwała jak do tej pory niecałe trzy dni, Ołeh nie przejmował się zbytnio. Wiedział,Czytaj dalej „Do dna, Kudłaty!”

Do dna!

Krople wody rozbijały się o mętną taflę rzeki, tworząc ledwo widoczne w półmroku kręgi. Deszcz przybierał na sile od dobrych kilkunastu minut. Powietrze pachniało dziwną wiosenną mieszaniną kwiatów czarnego bzu, mokrego asfaltu, zwietrzałego ludzkiego moczu i papierosowego dymu. Kilka osób schowało się przed ulewą w wąskim przejściu pod mostem. Stali teraz razem – przez przypadekCzytaj dalej „Do dna!”