„Po co piszesz?”; „Ludzie i tak teraz nie czytają!”; „Nie utrzymasz się z tego”; „Pisanie to zajęcie bez przyszłości” – wielokrotnie słyszałem takie stwierdzenia. Na szczęście wśród ich autorów nie ma osób mi najbliższych, ale te frazy wciąż wracają do mnie, odbijają się echem, podkopują samoocenę i dobry nastrój. A przy tym zupełnie mijają się z sensem całego zajęcia.
Zakochanie w słowach
Traktuję pisanie jak relację z żywym człowiekiem, osobą, z którą jestem w związku niemal całe moje świadome życie. W tej sytuacji stawianie pytania – czy pisanie ma sens finansowy, czy niesie ze sobą jakiekolwiek korzyści – jest kompletnie bezzasadne. Trochę ja tworzę pisanie, trochę pisanie tworzy mnie i tak się wzajemnie rozwijamy na płaszczyźnie myślenia, w przestrzeni języka, rozumienia świata. Potrzebuję pisania, a ono (mam taką nadzieję) chociaż trochę potrzebuje mnie. A jeśli niejako przy okazji możemy i Tobie zaoferować chwilę wytchnienia, miłą odmianę od codzienności, ciekawą czy frapującą myśl do refleksji – bardzo się cieszę. Związek z literaturą nie ma monogamicznego charakteru. Im więcej nas tutaj, tym weselej.
Być może powiesz, że to porównanie jest bezzasadne – bo przecież w związek z drugim człowiekiem wchodzimy nie tylko wiedzeni miłością (jak rozumianą – to już zupełnie inna sprawa), ale także pchani instynktem, presją przedłużania gatunku i wychowywania kolejnych pokoleń. Biologiczny determinizm, powiesz, zamaskowany kulturową nadbudówką sentymentalnych, ckliwych zachowań, konwencji i stereotypów jest motorem napędowym całej sytuacji. Żadna wielka miłość i żadna mistyczna więź.
Moc tworzenia
Jednak jako Homo sapiens zamiłowanie do snucia opowieści mamy we krwi. Kreatywny ludzki mózg myśli za pomocą narracji, a nie przy wykorzystaniu abstrakcyjnych danych. Wykorzystuje impulsy elektryczne do nadawania sensu temu, co postrzega oraz temu, co sobie imaginuje, a ten sens przybiera formę takiej czy innej historii.
Oczywiście próbujemy wpływać na ten stan rzeczy – uczymy się abstrakcyjnego myślenia przez naukę matematyki, gramatyki czy logiki. Usiłujemy oderwać nasz mózg od narracji, żeby zmusić go do pracy na symbolach i niemających pokrycia w rzeczywistości wyobrażonych wartościach. Ale sam pomysł na ich wykorzystanie również powstał na drodze opowiadania historii. Zmieniło się jej medium – naturalną mowę zastąpił umowny język symboli. Jednak sama mechanika pracy naszego mózgu pozostaje taka sama.
Umiejętność opowiadania historii i dzielenia się pomysłami na rzeczywistość jest przystosowaniem ewolucyjnym – pozwala lepiej rozumieć świat, pozwala planować i przewidywać. Umożliwia korzystanie z wiedzy i wyobraźni wielu pokoleń.
Storytelling – podstawa człowieczeństwa
Tę kluczową rolę kreatywności w procesie powstawania człowieka jako tak ekspansywnego i złożonego gatunku świetnie obrazuje film The Creative Brain, który proponowałem Ci w poprzednią środę. Nie będę się więc tutaj rozpisywał na temat neurologicznych mechanizmów stojących za procesem tworzenia ani sposobami, w jakie można twórcze myślenie pobudzać – odsyłam do filmu.
Muszę jednak podkreślić samą rolę opowiadania historii. Bo to właśnie storytelling – snucie opowieści – stał się podwaliną pod to, co dzisiaj możemy nazywać „człowieczeństwem”. Nie tylko dlatego, że historie są sposobem przekazywania wiedzy. Wykorzystanie opowieści do transferu informacji to był tylko początek.
Jeśli uważnie przyjrzysz się otaczającemu Cię światu i kulturze, w której żyjesz, dostrzeżesz z pewnością, że opowieść może przybierać różne formy. Kiedyś ludzie siadali wieczorem przy ognisku i zapewne snuli fantazje o tym, co może znajdować się za tamtą górą. Albo chwalili się, komu bardziej powiodło się na polowaniu czy kto uzbierał więcej owoców i jakie przygody go/ją przy tym spotkały. Dziś opowieści to nie tylko historie z książek, filmów lub gier komputerowych. To nie tylko grafika i malarstwo, nie tylko sztuka, nie tylko architektura czy urbanistyka (tak, one też mogą ukazywać konkretne sensy i tworzyć konkretne historie!). Opowieścią jest gospodarka. Opowieścią jest nauka. Opowieścią jest inżynieria. Przybierają tylko odmienne formy, pozornie jeno różne od bajania przy ognisku. Ale jako przykład niech nam posłuży film The Big Short, bardzo czytelnie pokazujący, jak konkretna narracja ukształtowała rynek, a potem go zniszczyła. I nie – to nie jest odosobniony przypadek.
Opowiadanie ma przyszłość
Wracam do kwestii z początku – opowiadam historie nie dlatego, że mi się to może opłacać lub nie opłacać. Opowiadam historie, ponieważ jestem człowiekiem. Oczywiście moim marzeniem byłoby nie musieć robić nic innego, to znaczy utrzymywać się z pisania książek czy tworzenia opowieści na potrzeby innych mediów. Być może pewnego dnia uda mi się to marzenie spełnić, z Twoją nieocenioną pomocą.
Ale nie tutaj leży sens całego zamierzenia. Tworzę, bo mój mózg ma taką potrzebę. Podobnie jak przyzwyczajone do ruchu ciało, które po okresie długiej bezczynności (lockdownie, patrzę na ciebie!) aż rwie się do biegu, do wysiłku, tak mój mózg rwie się do opowiadania, do tworzenia nowych miejsc, światów i narracji. Nie zamierzam się zamęczać i hamować tego pędu, zwłaszcza że nie ma ku temu żadnych podstaw. Nikt i nic mnie nie ogranicza. Nikt i nic nie zmusza mnie do zaprzestania mojego procederu. A dzięki internetowi mam możliwość wciągać weń także Ciebie.
Mam nadzieję, że dasz się poprowadzić i zechcesz partycypować w moich twórczych działaniach.
P. S.
Dziś, 3. marca, obchodzimy Międzynarodowy Dzień Pisarza, zaproponowany przez PEN International – zrzeszenie pisarzy, poetów, wydawców, dramaturgów i innych ludzi pióra – w 1986 roku. Na marginesie dodam, że PEN zostało założone w 1921 roku, a więc równo sto lat temu. W tym roku, mimo naprawdę beznadziejnej sytuacji, powód do świętowania jest zatem podwójny!
Też możesz dołączyć się do świętowania. Jak? Jeśli piszesz – pozostawiam formę celebracji Twojej inwencji. Jeśli zaś czytasz (a skoro tu jesteś, to zapewne czytasz), spróbuj odnaleźć swojego ulubionego autora lub ulubioną autorkę. Poszukaj ich w mediach społecznościowych lub znajdź kontakt na stronie wydawnictwa. I napisz im kilka ciepłych słów. Serio – takie konkretne wsparcie czy zwykły komplement potrafią naprawdę zdziałać cuda.
Dobrego świętowania i do zobaczenia niebawem.
K.
One thought on “Piszę, więc jestem”